Poniżej znajduje się lista dziesięciu największych z nich. 1. Jezioro Śniardwy (113,8 m2) Jezioro Śniardwy jest największym jeziorem w Polsce i znajduje się w województwie warmińsko-mazurskim. Jego powierzchnia przekracza 113. kilometrów kwadratowych, a maksymalna głębokość to nawet ponad 23 metry. Jezioro to znajduje się w W wypadkach w 2017 roku na polskich drogach rannych zostało 39 466 osób (w tym ciężko 11 103). W porównaniu do 2015 roku, kiedy obrażenia odniosło 39 778 osób, liczba osób rannych zmniejszyła się o 312, czyli o -0,8%. A w porównaniu do roku 2016 kiedy zanotowano 40 766 osób rannych, liczba ta spadła o 1 300 osób, czyli o -3,2%. Tysiące śniętych ryb wypłynęły na powierzchnię rzeki. Polski Związek Wędkarski oszacował szkody na co najmniej 1 milion 260 tysięcy złotych.. Przed Sądem Rejonowym w Poznaniu stanął Piotr M. - współwłaściciel firmy Bros. Według prokuratury, oskarżony działał wbrew przepisom ustawy o odpadach - mówi prokurator Dobrawa Strzelec-Koplin. 1 Największe katastrofy ekologiczne. 1.1 II wojna światowa i lata po niej. 1.2 Wielki Smog Londyński. 1.3 Zanik Jeziora Aralskiego. 1.4 Wybuch reaktora jądrowego w Czarnobylu 1986 rok. 1.5 Katastrofa w Zatoce Perskiej. 1.6 Katastrofy ekologiczne po 2000 roku – MT Prestige. 1.7 Pożary lasów Amazonii i Australii. Ebola (2013-2016) Wirus został zidentyfikowany w latach 70-tych. Największa jak dotąd epidemia miała miejsce w Afryce Zachodniej i, niezależnie, w Demokratycznej Republice Konga. Odnotowano kilka przypadków w UE i USA, ale nie miały one większego znaczenia. Najwięcej osób zmarło w Liberii. 5 Największych katastrof naturalnych XXI wieku. 720p. kaxeryt . 14:28. Warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies możesz zmienić w ustawieniach 10 największych katastrof w historii lotnictwa – zobacz, dlaczego do nich doszło. 6. Katastrofa lotu Saudi Arabian Airlines 163 (19 sierpień 1980 rok) – 301 ofiar. W przypadku tej katastrofy nie miała ona miejsca ani w wyniku wybuchu bomby, ani zderzenia się samolotów czy uderzenia maszyny w góry bądź morze. Niektóre z katastrof w naszym kraju, choć zginęło w nich wiele osób, starano się wyciszać. Było tak w czasach PRL-u, gdy informacja o tego typu zdarzeniu mogła wywołać niepokoje społeczne. Po II wojnie światowej przedsiębiorstwo upaństwowiono, a w latach 60. XX wieku rozbudowano. Od 1956 nazwę przedsiębiorstwa ustalono na Kopalnia Soli im. Tadeusza Kościuszki. W 1966 powstał kolejny szyb wydobywczy. W latach 1950–1965 produkcja wapieńskiej kopalni stanowiła ponad połowę wydobytej w Polsce soli kamiennej [1]. Poniżej wyświetlono 98 spośród wszystkich 98 podkategorii tej kategorii. Cyklony tropikalne według lat ‎ (15 kategorii) Eksplozje według lat ‎ (3 kategorie) Katastrofy drogowe według lat ‎ (3 kategorie) Katastrofy górnicze według lat ‎ (6 kategorii) Katastrofy kolejowe według lat ‎ (25 kategorii) Katastrofy lotnicze według GwgU. Gdzie jest burza w Polsce? Sprawdź nasz artykuł, w którym znajdziesz aktualne informacje prosto z Facebooka. Śledzimy popularne profile na Facebooku, które zajmują się tematyką burzową. Dzięki temu możesz dowiedzieć się, gdzie aktualnie może grzmieć w naszym kraju. Sprawdź pogodę burzową w to gwałtowne i niebezpieczne zjawiska pogodowe, które mogą wyrządzić wiele szkód. Dlatego warto sprawdzać informacje dotyczące sytuacji burzowej w Polsce, aby być na bieżąco. Śledź z nami najnowsze wiadomości z Facebooka o burzach w Polsce. Aktualna pogoda burzowa w Polsce - pożar w Parku Narodowym Czeska Szwajcaria na północy Czech przy granicy z Niemcami!😮😢 Dym z pożaru dotarł aż nad Dolny Śląsk! Nagranie: SDH RumburkA po burzy wychodzi ... #mammatus lub #tęcza😎🫧🌈 📸Izabela Mechuła/Beard Man Walking/Maciek Tarłowski #pogoda #Warmia #Mazury #burze #lipiec2022 #lato2022Dramatycznie niski poziom wody w Wiśle. Susza hydrologiczna postępuje. Padnie historyczny rekord w Warszawie?Od przełomu czerwca i lipca po pierwszej fali upałów w Warszawie utrzymuje się bardzo niski stan wody w Wiśle. Dziś brakuje zaledwie 5 cm do wyrównania historycznego rekordu niskiego stanu wody. Byliśmy na miejscu, mamy fotorelację. stacja Greifswalder Oie niedaleko Świnoujścia odnotowała poryw wiatru o prędkości 104 km/h! 😱Nad Niemcami utworzyła się silny układ burzowy. W godzinach wieczornych może się on przemieścić nad zachodnie województwa. Układ ten może nieść ze sobą silne poryw wiatru i silne opady deszczu. Mogą ( ale nie muszą ) wstąpić lokalne podtopienia i zalania niżej położonych terenówNad Niemcami powstały rozległe strefy z burzami. Jest duża szansa, że wkroczą nad obszar zachodniej Polski. Mogą im towarzyszyć silne porywy wiatru!⛈️Już wieczorem możliwe silne burze na terenie zachodniej Polski dziś wieczorem możliwe silne burze na terenie zachodniej Polski. Nad wschodnimi Niemcami już formują się burze, które przemieszczają się w kierunku Polski. Sieć Obserwatorów Burz „Sorry. Taki mamy klimat" czyli pogoda pod oknem Jarosława POGODY DLA POWIATU MYSZKOWSKIEGO I OKOLIC NA WTOREK I NA NOC Z WTORKU NA ŚRODĘ. - Myszkowscy Łowcy BurzPrognoza pogody na jutrzejszy dzień już na naszej stronie. Zapraszamy. sorgt für Starkregen und Hagel - Dächer in Breitenbach abgedecktKolejne zdjęcia szkód z centrum Niemiec! Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Tragedia załogi "Cemfjorda", nie była ani pierwszą, ani zapewne ostatnią, która dotknęła polskich marynarzy. Przypominamy największe katastrofy morskie z udziałem polskich po odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości, znajdujące się w archiwach zatonięcie polskiego statku, datowane jest na rok 1921. Podczas rejsu po Morzu Czarnym zapalił się, a następnie zatonął statek "Polonja". Szczęśliwie nikt wtedy nie zginął, ale przyczyn pojawienia się ognia nigdy nie silnego sztormu, który rozpętał się 10 października 1926 na Morzu Północnym, na statku "Wisła" będącym własnością towarzystwa żeglugowego Sarmacja, doszło do awarii steru. Jednostka osiadła na mieliźnie nieopodal wyspy Terschelling w północnej Holandii. W wyniku tego wypadku śmierć poniosło dwóch członków załogi i były to pierwsze oficjalne ofiary polskiej floty handlowej. Do wybuchu II wojny światowej odnotowano jeszcze co najmniej kilka zatonięć czy to na skutek wejścia na podwodne skały (statek "Robur II"), zgniecenia przez masy lodu (statek "Sarmacja") czy też na skutek kolizji z inną jednostką (najbardziej niezwykłe było zderzenie statku "Niemen" z fińskim żaglowcem "Lawhill").Szczęściem w nieszczęściu było to, że żaden ze wspomnianych wypadków nie pociągnął za sobą śmierci było niestety w przypadku statku "Wigry", dowodzonego przez kapitana ż. w. Władysława Grabowskiego, który wyruszył 11 grudnia 1942 r. w rejs z Reykjaviku do Wielkiej była to jednostka ani nowa (liczyła przeszło 30 lat), ani szybka (jej prędkość ledwo dochodziła do 7 węzłów), ani - co najgorsze - w pełni sprawna, bo często dochodziło na niej do awarii steru i maszyny właśnie ta ostatni odmówiła posłuszeństwa podczas rejsu z Islandii do Wielkiej Brytanii. Co prawda załodze udało się usunąć usterkę, a kapitan zdecydował się na powrót do Reykjaviku, ale pech nie dał o sobie zapomnieć. W niewielkiej odległości od brzegu, podczas gwałtownego i silnego sztormu, kolejna awaria, tym razem steru, przypieczętowała los "Wigier".Statek znajdujący się na łasce fal uderzył w nadmorskie skały. Załodze udało się spuścić na wodę szalupę, jednak ta uderzona silną falą wywróciła się, a wszyscy znajdujący się w niej marynarze (oprócz kapitana i kucharza, którzy pozostali na statku) znaleźli się w wodzie. Z 27-osobowej załogi do brzegu dotarły trzy osoby, z czego radiooficer Wacław Przybysiak niebawem zmarł z wycieńczenia. Jeszcze większą liczbę ofiar pociągnęło za sobą zatonięcie statku s/s "Zagłoba". Jednostka, w przeciwieństwie do wspomnianych wcześniej "Wigier", większa i dużo nowocześniejsza, dowodzona przez kapitana ż. w. Zbigniewa Deyczakowskiego, pływała głównie w konwojach do Stanów w skład którego wchodził "Zagłoba", wyszedł z portu Halifax pod koniec stycznia 1943. Niedługo potem wszedł w rejon niezwykle silnego sztormu, który rozproszył statki. Polską jednostkę po raz ostatni widziano 9 lutego, po czym wszelki słuch po niej możliwą przyczynę zatonięcia podawano gwałtowne przesunięcie się ładunku, w wyniku czego statek miał przewrócić się do góry po latach okazało się że "Zagłoba" padł ofiarą ataku przeprowadzonego przez niemiecki okręt podwodny U-262. Na wieczną wachtę wraz ze swym statkiem odeszło 36 osób - polskich marynarzy i brytyjskich artylerzystów. Wydawać by się mogło, że gdy statek znajdzie się w porcie czy w stoczni, nic mu nie grozi. Niestety przeczy temu tragiczna historia, która wydarzyła się 13 grudnia 1961 roku w Stoczni Gdańskiej. Znajdował się tam wówczas nowy polski dziesięciotysięcznik m/s "Konopnicka". Statek, będący już po pierwszych próbach morskich, czekało ostateczne doposażenie oraz poprawienie wykrytych drobnych początku stoczniowcy znajdowali się pod silną presją partii, która naciskała, by jak najszybciej dokończyli swe prace. W efekcie tego na jednostce znalazło się przeszło 300 robotników. Przy takiej masie ludzi na nieszczęście nie trzeba było długo czekać - w wyniku błędu jednego ze stoczniowców doszło do zapalenia się ropy, która zaczęła rozlewać się po poszczególnych stoczniowców udało się uciec przed płomieniami, ale aż 22 z nich zostało uwięzionych pod pokładem. Co szczególnie tragiczne można było ich uratować, gdyby tylko zdecydowano się na wycięcie dziury w poszyciu statku. Niestety w tamtych czasach taka decyzja musiała być podjęta na szczeblu centralnym. Gdy już zapadła, było za późno na jakikolwiek ratunek. Jak już nie raz mogliśmy się przekonać, morze w bezlitosny sposób karze ludzka głupotę i ignorancję. Tak było w przypadku tragedii, jaka 10 stycznia 1965 r. spotkała m/s "Nysa". Statek pod dowództwem kapitana ż. w. Gustawa Gomułki płynął z ładunkiem szyn ze szkockiego portu Leith do Oslo. Na morzu szalał sztorm o sile 10 stopni w skali Beauforta, a wysokość fal dochodziła do 12 niedaleko polskiej jednostki norweski statek "Berby" w pewnym momencie zauważył jak "Nysa" ustawia się bokiem do nadchodzących fal, które następnie całkowicie ją przykrywają. Do dziś nie wiemy, co tak naprawdę wydarzyło się wtedy na pokładzie. Czy załoga popełniła jakiś błąd? Jak wykazało późniejsze śledztwo, kapitan Gomułka legitymował się jedynie podstawowym wykształceniem i nie ukończył żadnej szkoły morskiej, zaś pierwszy oficer opuścił swój poprzedni statek na wniosek kapitana, który poddał w wątpliwość jego kwalifikacje morskie. A może doszło do gwałtownego przesunięcia się ładunku, co mogło wpłynąć na stateczność jednostki? Być może też doszło do jakiejś awarii, bo marynarze, którzy wcześniej pływali na "Nysie", wspominali że często psuł się ster i co wiemy na pewno to to, że zginęła cała załoga licząca 18 osób. Lata 80. przyniosły polskiej flocie handlowej dwie tragedie. 20 stycznia 1983 roku zatonął statek "Kudowa Zdrój", a w nocy z 8 na 9 lutego 1985 roku na dno poszedł "Busko Zdrój".Co szczególnie intrygujące, kontrakt na budowę obu "zdrojowców" zlecono jednej z rumuńskich stoczni, która nie dysponowała nawet odpowiednio dużą pochylnią. Potem było już tylko gorzej - polscy specjaliści, którzy nadzorowali budowę, zwracali uwagę na liczne niedoróbki oraz zastosowanie innych blach niż przewidywał podczas pierwszych rejsów próbnych okazało się, że jednostki mają spore problemy ze statecznością. Nie raz załogi musiały zmagać się z dużymi, dochodzącymi często do 20 stopni, styczniu 1983 roku, "Kudowa Zdrój" pod dowództwem kapitana ż. w. Leszka Krogulskiego opuściła hiszpański port Castellon i wyruszyła w rejs do Libii. Początkowo piękna pogoda z czasem zaczęła się psuć, aż statek znalazł się w środku dużego tragedię nie trzeba było długo czekać: dwie duże fale spowodowały położenie się jednostki na burtę. Jak wykazało późniejsze śledztwo marynarze nie ćwiczyli wcześniej sposobu opuszczania i otwierania tratw liczącej 28 osób załogi, zginęło 20 marynarzy. Ta tragedia nikogo niczego nie nauczyła. Historia zatonięcia "Buska Zdroju" była praktycznie identyczna - rejs na wzburzonym morzu, silny sztorm, duże fale powiększające przechył, który w konsekwencji kładzie statek na burcie, brak ćwiczeń w alarmowym opuszczeniu statku, chaotycznie nadawane sygnały wzywające była w zasadzie tylko jedna - tu zginęło 24 tragedia w polskiej flocie, która pochłonęła życie 55 osób, miała miejsce 14 stycznia 1993 roku. Niedaleko wyspy Rugia na Bałtyku zatonął prom "Jan Heweliusz".Przypatrując się tej tragedii od razu zobaczymy duże podobieństwo do opisanych wcześniej wypadków. Jednostka prawie od samego zwodowania miała problemy ze statecznością, przez co kilkukrotnie wywracała się w porcie. Przed ostatnim rejsem załoga musiała dodatkowo zmagać się z awarią furty rufowej, przez co na morzu chciano nadrobić powstałe opóźnienie. W miarę spokojny rejs zakończył się około godz. 3 w nocy, kiedy to rozpętał się silny sztorm. O jego gwałtowności mógł świadczyć fakt, że na wiatromierzu skończyła się skala. Kapitan ż. w. Andrzej Ułasiewicz starał się skierować jeszcze jednostkę w stronę lądu, gdzie liczył na uzyskanie osłony przed wiatrem, ale na tego typu manewry było już za późno. "Heweliusz" ustawił się bokiem do nadchodzących fal, co od razu zaowocowało silnym przechyłem. Gdy kapitan wydał rozkaz opuszczenia pokładu przechył wynosił już 70 tych, którym udało się opuścić "Heweliusza", dramat wcale się nie skończył. Duże fale i zimna woda co chwila pozbawiały kogoś życia. Gdy na miejscu tragedii pojawiły się jednostki ratownicze niewielu rozbitków było wciąż żywych. Co było przyczyną tej tragedii? Izbom Morskim badającym tę sprawę, do dziś dnia nie udało się jednoznacznie tego określić, a winą za ten wypadek w głównej mierze obarczono kapitana i oficerów. Z kolei 8 lutego 1997 roku niedaleko jednego z norweskich portów zatonął masowiec "Leros Strength". Była to 21-letnia jednostka pływająca pod jedną z tanich bander. Przeglądając materiały dotyczące tego wypadku od razu natrafimy na raport holenderskich inspektorów bezpieczeństwa, który budzi grozę - w kadłubie statku znajdowało się przeszło 80 dziur, a w niektórych miejscach były widoczne prawie 12-procentowe ubytki w poszyciu. Wręgi jednostki były w tak fatalnym stanie, że w każdej chwili groził im jak w przypadku "Nysy" nie wiemy, co działo się w ostatnich chwilach na pokładzie jednostki. Dowodzący "Leros Strength" kapitan ż. w. Eugeniusz Arciszewski około godziny 8 rano wywołał stację brzegową i poprosił o asystę holownika, gdyż statek zaczął nabierać wody. Gdy Norwegowie poprosili o podanie dokładnej pozycji nie uzyskali już odpowiedzi. Praktycznie od razu w morze wyszły jednostki ratownicze, ale nie odnaleziono już ani statku ani nikogo z 20 osobowej załogi. Po trzech latach śledztwa jednoznacznie stwierdzono, że przyczyną tragedii był katastrofalny stan statku oraz silny sztorm. Na koniec trzeba również wspomnieć tu o tragediach, jakie miały miejsce wśród floty rybackiej, jak zatonięcie lugrotrawlerów "Czubatka" w maju 1955 roku (zginęło wtedy 14 rybaków) i "Cyranka" w październiku 1956 (było 12 ofiar) czy zatonięcie praktycznie u wejściu do portu statku "Brda", na którym zginęło 11 na ostatni wypadek możemy odnieść wrażenie, że skądś już znamy taki scenariusz - sztorm, trudny do żeglugi obszar, podwodne skały. I kolejne ofiary, które pochłonęło morze... Ze zbiorów Joanny Szczygieł-Rogowskiej/Archiwum PorannyTo była największa powódź w dziejach Białegostoku. Wiele domów, ulic i zakładów w centrum znalazło się pod wodą. Wszystko rozegrało się 27 lipca 1922 akcji wkroczyły służby wojewody i prezydenta miasta, kto żyw spieszył patrzeć na ten wybryk natury, jakim było wylanie Białej. Brakowało łodzi do ewakuacji poszkodowanych. Gdy woda opadła straty szacowano na miliardy momentów związanych z kataklizmami naturalnymi czy katastrofami spowodowanymi błędem ludzkim lub czynnikiem technicznym było znacznie więcej w historii Białegostoku. Nie brakowało nawet zjawisk pozaziemskich. Zobacz galerię. Nie przejmujemy się zagrożeniami pogodowymiPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera